.
Stawiam właśnie kropkę do kolejnego rozdziału.
Za kilka godzin zapakuję się w autobus i potem w samolot. Pomacham łapką na do widzenia Kornwalii.
Mojej pięknej czarodziejskiej nadmorskiej krainie. Gdzie od pierwszego poranka czułam się jak u siebie w domu. Gdzie pierwszy wschód słonca opromienił górujący nad okolicą klif Dodman, jednocześnie ukazując falujące w dole niewielkiej dolinki morze.
Morze w zasięgu wzroku!?
AAAAAAAAAA przecierałam zaspane oczy nie wiedząc czy to jawa czy jeszcze może sen.
Kilka kroków po krętej, ukrytej w wysokich zboczach drodze, głeboki oddech i swieże morskie powietrze wypełniły moje nozdrza, bryza osiadła na okularach, a sól na ustach. Poczułam piasek pod stopami.
To nie sen!
To moja rzeczywistość.
A dalej było tylko lepiej.
Ukryte w malutkich zatoczkach rybackie wioski, Zaczarowany zamek kryjący się za zachodnim wzgórzem. Pomykające po Dodmanie dzikie kucyki, zaginione ogrody. Latarnia morska z dziecięcego niedzielnego programu, najlepsze brownie na świecie i mój mały domek z palmą w ogrodzie, ...a wiesz? ja tak mogę długo!
Więc czemu? Czemu pakuję manatki? Czemu skazuję się na tesknotę za kolejnym moim miejscem?
...Bo tęsknota za innym moim miejscem okazała się silniejsza. Proste. ;)
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza